Rozporządzenie w sprawie szczegółowych kryteriów i trybu dokonywania oceny pracy nauczycieli wywołało sporo emocji, komentarzy i pytań.
Dla mnie najbardziej zastanawiające jest to, dlaczego twórcy tego dokumentu nie skorzystali z wiedzy psychologicznej, marketingowej, coachingowej i w końcu pedagogicznej? Nie trzeba daleko szukać, by znaleźć wzorce, na których można zbudować ciekawy i spójny system oceny pracownika oświaty. Wystarczy wejść do własnego ogródka i refleksyjnie się rozejrzeć, aby zauważyć kilka elementów niezbędnych do tego, by ocena nauczyciela miała sens.
1. Cel. Tego uczą wszystkie możliwe publikacje z dziedziny edukacji i psychologii. A więc MEN nawet całkiem sensownie ten cel wyznaczył. Czytamy, iż ocena naszej pracy ma służyć wzmacnianiu rozwoju zawodowego, a więc temu, abyśmy pracowali/ uczyli lepiej. Nie wiem jak wy, ale ja się pod tym podpisuję obiema rękami.
2.Zakres obowiązków. Chociaż nie jest to wyrażone wprost, ocena pracownika służy także weryfikacji kadry. Spójrzmy na to z punktu widzenia marketingu. Dla każdej firmy jest lepiej, gdy ma dobrych pracowników, którzy rzetelnie wypełniają swoje obowiązki, zdobywają potrzebną im wiedzę i działają na rzecz rozwoju danego biznesu. I chociaż wyczuwam w Rozporządzeniu... próbę weryfikacji kadry nauczycielskiej, to widzę także, że to działanie na starcie skazane jest na porażkę. W zawodzie nauczyciela wciąż nie ma jasno sprecyzowanego zakresu obowiązków. Jesteśmy nauczycielami, psychologami, psychiatrami, prawnikami, spowiednikami i pełnimy tysiące funkcji zawartych w magicznej formułce realizacja innych zadań statutowych szkoły. Skoro nie mamy sprecyzowanego zakresu działania i naszym obowiązkiem jest wszystko, co akurat przyjdzie do głowy dyrektorowi/ kuratorowi/ pani minister, to jakim cudem można ocenić, czy pracujemy wzorowo, czy poprawnie?
3. Regularność. Wyobraźmy sobie sytuację na przykładzie gimnazjum: przez 3 lata nie oceniamy uczniów. W ogóle. Ani oceną sumaryczną, ani metodami oceniania kształtującego, nie dajemy żadnych informacji typu dobrze - źle. Tylko realizujemy program, zadajemy prace do pisania, zadania do wykonania i nie dajemy żadnej informacji zwrotnej. Po 3 latach robimy egzamin. Jak myślicie, jaki będzie jego wynik? To właśnie proponuje nam MEN. Ocenę co 3 lata. Niby regularnie, pytanie tylko po co?
4. Informacja zwrotna. W tym Rozporządzeniu właściwie nie istnieje. Jedyne, co musi zrobić dyrektor, to wręczyć nauczycielowi kartę oceny. Zawiera ona wprawdzie element uzasadnienia, ale nikt nie powiedział, że ma to być feedback. Nie ma tu mowy o spotkaniu, rozmowie, wskazaniu mocnych i słabych stron, wyznaczeniu drogi rozwoju. Oczywiście, Rozporządzenie nie wyklucza takiej wersji zdarzeń, ale bądźmy realistami. W większości szkół skończy się na tabelce z wymaganiami i iksem w rubryce spełnia/nie spełnia.
Pozostawieni sobie
Żeby rzeczywiście realizować cel, jakim jest podnoszenie swoich kompetencji i lepsze nauczanie, nauczycielowi potrzebna jest rzetelna informacja i ocena tego, co robi, spojrzenie z boku i porządna informacja zwrotna. Tymczasem nasza przygoda z feedbackiem kończy się właściwie na studiach, wraz z zaliczeniem praktyk. Później zdarzają się nam sporadyczne przygody pt. obserwacja lekcji przez dyrektora, które zyskują rangę prawdziwego wydarzenia. Jeśli mamy trochę szczęścia, trafia nam się sensowny opiekun stażu, któremu chce się a) uczestniczyć w naszych lekcjach (czytaj: poświęcić swój czas poza zajęciami) b) jest na tyle światły, że potrafi udzielić rzetelnej informacji zwrotnej w oparciu o wiedzę metodyczną, doświadczenie i refleksję, a nie tylko rutynę. Wielu nauczycieli funkcjonuje zatem w bańce własnych wyobrażeń o poziomie swojej pracy. Nie wie tak naprawdę, co robi świetnie, co warto by było poprawić, a w którym miejscu błądzi po omacku. Stosuje jakieś metody poznane na szkoleniach, ale nie zauważa, że trzeba je dostosować do danej klasy albo zweryfikować, bo już straciły na świeżości. Wciąż brakuje w szkołach okazji do wymiany doświadczeń i praktyk, faktycznej współpracy, której celem jest nie tylko wymiana konspektów lekcji, ale przede wszystkim informacji zwrotnej.
Wspomniane wyżej Rozporządzenie zawiera wprawdzie wymagania, które teoretycznie mogłyby stworzyć przestrzeń do wzajemnej oceny i feedbacku. Wspomina się o współpracy z innymi nauczycielami oraz o lekcjach otwartych, ale wszyscy dobrze wiemy, jak to wygląda w praktyce. Przede wszystkim są to zdarzenia sporadyczne, rzadko kiedy połączone z omówieniem. I nie jest to tylko kwestia czasu i trudności ze zorganizowaniem takich spotkań. Największym problemem jest nasza mentalność i brak umiejętności przekazywania informacji zwrotnej - no przecież nie będę krytykować koleżanki po fachu.
Jakkolwiek by nie spojrzeć na to zagadnienie, wniosek jest jeden: nauczyciel jest pozostawiony sam sobie. Nie ma rozwiązań systemowych, które by mobilizowały dyrektorów do zwrócenia większej uwagi na ocenę nauczycieli poprzez udzielanie im regularnej, merytorycznej informacji zwrotnej przez uczniów, rodziców, dyrektora czy innych pedagogów.
Można inaczej
Byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie wspomniała o tych wszystkich, którzy jednak widzą potrzebę feedbacku. Jest wielu nauczycieli, którzy w różny sposób starają się uzyskać informację zwrotna od uczniów, podsumować swój sposób pracy. Są oni świetnym przykładem, że nie ma się czego bać, że tego typu informacja jest doskonałym materiałem do pracy nad sobą i swoim warsztatem. Niestety,wielu z nas wciąż jeszcze uważa, że uczniowie nie powinni oceniać nauczycieli, bo "nie maja ku temu odpowiedniej wiedzy". Czyżby? A kto lepiej niż oni potrafi stwierdzić, czy nasze metody działają?
Są też szkoły, w których praktykuje się nagrywanie niektórych lekcji, po to, by je później omówić na forum z innymi nauczycielami. Najczęściej są to spotkania w zespołach przedmiotowych, ale czytałam też o takich działaniach w ramach szkoleniowych rad pedagogicznych. Nie sądzicie, że to lepszy pomysł na szkolenie niż kolejne godziny poświęcone na to, co poeta miał na myśli tworząc kolejne rozporządzenia?
Mimo wielu przykładów ciekawych rozwiązań pomagających nauczycielom w ich codziennej praktyce, wciąż jeszcze są to tylko innowacje, a nie nasza rzeczywistość. Dopóki prawo oświatowe będzie sprzyjało ocenianiu represyjnemu i utrwalało w świadomości nauczycieli strach przed oceną, wspieranie rozwoju pedagogów poprzez ocenę ich pracy będzie tylko papierową teorią.
W kolejnym tekście z cyklu Ocena pracy nauczyciela opiszę Wam propozycje kilku praktyk, które możecie wdrożyć już we wrześniu, aby pracować nad rozwojem swojego stylu nauczania i warsztatu metodycznego.
Piszcie, jak jest z tą oceną u Was w szkołach? Jak często możecie liczyć na feedback? Czy praktykowane są jakieś metody wzmacniające ocenę poprzez informację zwrotną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz