Sukces czy porażka?

Rzeczywistość szkolna nie jest przyjazna dla nauczyciela. Mnóstwo materiału, pośpiech i nastawienie na wyniki.  Dlatego też każda godzina zajęć jest dla nas na wagę złota. Denerwujemy się, kiedy umykają nam lekcje na wycieczki, apele, warsztaty profilaktyczne czy święta. I niby mamy świadomość, że różnorodne aktywności są dla naszych uczniów dobre, że rozwijają ich kompetencje, a jednak szkoda nam "straconych" lekcji. Dlatego też staramy się, aby każda godzina była dobrze przygotowana i efektywna. Dobieramy sprawdzone metody i ćwiczenia. Czujemy się bezpiecznie, kiedy mamy kontrolę nad przebiegiem zajęć i możemy zareagować, gdy coś idzie zbyt wolno.
Pomysł na lekturę
Wymyśliłam sobie, że jedna z klas będzie przez 2 tygodnie pracowała projektowo nad lekturą "Mały Książę". Zastosowałam metodę, którą testuję (postaram się opisać ją niebawem dokładniej). Generalnie technika polega na tym, że uczniowie otrzymują ogólne zadanie oraz napisane na bazie podstawy programowej kryteria - coś na wzór okejowych kryteriów sukcesu. Tym razem mieli za zadanie stworzyć muzeum Małego Księcia. Miały się w nim znaleźć eksponaty dotyczące charakterystyki bohatera, relacji z Różą, mapa podróży, zdjęcia będące ilustracjami wybranych sentencji. W opisywanej technice pracy nie sugeruje się uczniom, jak mają wykonać zadanie. Panuje tu pełna dowolność - muzeum mogło być tradycyjne, on line lub interaktywne.  Nie ma także instrukcji, jak pracować. Rolą uczniów jest rozplanowanie sobie pracy. Polega ono na rozbiciu zadań na mniejsze kawałki, oszacowaniu trudności działań i samoorganizacji pracy. Projekt powstaje na lekcji, ale uczniowie mogą się umawiać na to, że pewne elementy przygotują w domu. Efekt pracy powstaje stopniowo i jest odejściem od praktyki, że grupy pracują poza klasą i przynoszą gotowy efekt do oceny. 

Obserwacje
Mimo, iż klasa pracowała już wcześniej tą metodą, nadal dużo problemu sprawiał zespołom etap planowania. Uczniowie mają trudności z dzieleniem dużego zadania na konkretne czynności. Bardzo pilnuję tej części projektu, gdyż uważam, że umiejętność organizowania pracy jest jedną z ważniejszych w naszym życiu. Kiedy już zespoły uporają się z rozłożeniem "słonia" na części pierwsze, usuwam się w cień i z oddali obserwuję podejmowane przez uczniów działania. Oczywiście, podchodzę do grup i patrzę, nad czym pracują. Jeśli widzę, że pakują się w ślepą uliczkę, staram się im zwrócić uwagę na problem, którego nie widzą, ale nie daję gotowych rozwiązań. Raczej zadaję pytania lub proszę, by wyjaśnili mi cel swojego działania. Jeśli zespół uzna, że nie radzi sobie z jakimś zagadnieniem i poprosi o pomoc, podchodzę do grupy i podpowiadam, jak mogą rozwiązać swój problem. 
Powstrzymać nauczycielskie zapędy
Podczas pracy nad "Małym Księciem" zauważyłam, że uczniowie nie pilnują czasu. Zwróciłam im na to uwagę, jednak nie przejęłam sterów, nie zarządziłam zmiany sposobu pracy. Powstrzymałam nauczycielski lęk przed stratą cennych godzin i brakiem efektu. 
Jedna z grup miała duży problem z samoorganizacją. Uczniowie, przyzwyczajeni do robienia projektów w domu oraz systemu, w którym najważniejszy jest efekt, totalnie nie potrafili się odnaleźć w procesie angażującym i wymagającym realnej współpracy. I znów moje nauczycielskie jestestwo rwało się do tego, by im zorganizować pracę. Nie zrobiłam tego jednak i patrzyłam, jak nie potrafią się dogadać i miotają się przy rozwiązywaniu prostych problemów. Co jakiś czas podchodziłam tylko do nich i zadawałam pytania, naprowadzałam na ścieżkę. Później odchodziłam i patrzyłam, czy radzą sobie z samodzielną wędrówką we wskazanym kierunku i jak wykorzystują potencjał grupy.
Kiedy już wiedziałam, że klasa nie skończy projektu do wyznaczonego terminu, miałam wielką ochotę przedłużyć im czas na wykonanie pracy. I tu znów wzięłam głeboki oddech i ...powstrzymałam się. To było trudne, bo moja dusza perfekcjonistki dąży zawsze do jak najlepszego efektu. Obserwowałam także, jak powstają w zespołach świetne pomysły i już oczami wyobraźni widziałam powstające muzea. Fajnie byłoby się pochwalić taką pracą przed koleżankami i czytelnikami w necie. Mimo wielkiej pokusy, postanowiłam, że nie przedłużę czasu na pracę. 
Refleksja
W ostatnim dniu projektu przerwałam uczniom pracę i całą godzinę podsumowywaliśmy to, co działo się przez ostatnie 10 lekcji. Uczniowie zastanawiali się w grupach, co im się udało, co się nie udało, co mogliby zrobić inaczej następnym razem. Dyskutowali w grupach o tym, dlaczego nie zdążyli zrobić projektu. Zastanawiali się także, dlaczego dotrzymywanie terminów jest ważne i jaki jest powód, że nie zgadzam się na kontynuowanie pracy. Stało się dla nich jasne, że poświęcenie kolejnych godzin na projekt z "Małego Księcia" odbyłoby się kosztem następnej lektury lub powtórzenia do egzaminu.
Uczniowie w grupach zapisali wnioski na przyszłość, a następnie przedstawili je na formum. Widać było, że czują smak porażki, że bardzo chceli doprowadzić pracę do końca i pochwalić się efektem. Podczas rozmowy na zakończenie zajęć, stało się jasne, że zrozumieli, gdzie popełnili błąd i jak wiele się nauczyli, mimo iż nie udało im się doprowadzić zadania do końca.

Sukces czy porażka?
Na ostatniej lekcji przed podsumowaniem była moja koleżanka, która chciała zobaczyć, jak pracuję. Kiedy dowiedziała się, że następnego dnia przerywam projekt, nie mogła uwierzyć. Nie mogła zrozumiec, dlaczego nie przedłużę czasu albo nie pozwolę dokończyć uczniom pracy w domu, dlaczego rezygnuję z ciekawego efektu. Gdy później rozmawiałyśmy o metodzie, powiedziała mi, że podoba jej się ta technika nauczania, ale "bałaby się takiej porażki i straty tylu lekcji". No cóż, moim zdaniem nie było żadnej porażki. Moi uczniowie:
  •  bardzo dokładnie przeczytali Małego Księcia, zastanowili się i przedyskutowali najważniejsze zagadnienia w lekturze;
  • poćwiczyli planowanie, krytyczne myślenie, wyszukiwanie informacji, współpracę w zespole, rozwiązywanie problemów; 
  •  zmierzyli się z porażką i zrozumieli, że nie przekreśla ona wartości pracy, którą włożyli w projekt;
  •  wyciągnęli wnioski na przyszłość (skorzystali z nich już przy następnej pracy samodzielnej);
  • zrozumieli swoją odpowiedzialność za dotrzymanie terminów i fakt, że każde nasze działanie ma jakieś skutki;
Wydaje mi się, że jak na 10 godzin zajęć udało nam się zrobić masę pożytecznych rzeczy. Sprawdzian z Małego Księcia wypadł przyzwoicie. Wnioski z pracy nad projektem muzeum są wdrażane w życie podczas kolejnych prac. Uczniowie zaczęli bardziej szanować terminy, które im wyznaczam. Dla mnie to sukces.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz