Przestrzeń bez przestrzeni



Ze szkołą, o której piszę, jestem związana od dawna. Początkowo byłam jej uczennicą, a później trafiłam tam, jako świeżo upieczony nauczyciel i...wsiąkłam na dobre. Zanim opowiem Wam o niemożliwym, muszę Was "wirtualnie" oprowadzić po Szkole Podstawowej nr 140 w Warszawie.

A więc jesteśmy w przedwojennym, trzykondygnacyjnym budynku (piwnice, parter i piętro) położonym w ładnej, leśnej okolicy willowej. I na tym atuty się kończą. Sale umiejscowione po obu stronach korytarza, wąskie przejścia, niezbyt szerokie schody. Na pietrze i parterze po 8 tradycyjnych sal,  gabinet pielęgniarki, sekretariat, malutki pokój nauczycielski, siedziba dyrektora.
 fot. archiwum projektu


W podziemiach pieszczotliwie zwanych katakumbami - szatnie, stołówka, biblioteka pełniąca funkcję również sali lekcyjnej i jedna nieduża salka do zajęć. Oprócz tego kilka mikroskopijnych pomieszczeń technicznych. I w tym wszystkim ok. 600 uczniów. O tej przestrzeni można mówić wszystko, ale nie to, że jest przyjazna. Wierzcie albo nie, ale nie ma tu gdzie szpilki wetknąć. 
Przed: "katakumby" fot. archiwum projektu

Możecie wyobrazić sobie moje zdziwienie, kiedy jedna z koleżanek postanowiła wziąć udział w konkursie Biura Edukacji m. st. Warszawy, które wraz z firmą VOX Meble ogłosiło challenge "Projekt: szkoła". Jagoda Wypyszyńska - Cieszkowska,nauczycielka z naszej szkoły,  zebrała pięcioro równie zwariowanych co ona uczniów i radośnie wzięli się do zadań konkursowych. Grupa entuzjastów -  marzycieli musiała zrealizować w ramach projektu 4 zadania. Było to mierzenie sal i korytarzy niecodziennymi przyrządami/rzeczami, rozmowy z rówieśnikami i nauczycielami na temat przyjaznej przestrzeni edukacyjnej, stworzenie projektu urozmaiconej sali lekcyjnej oraz konsultacje i podsumowanie działań z dyrektorem placówki. 
fot. archiwum projektu

W tym samym czasie w szkole zaczęliśmy realizować projekt Szkolnego Budżetu Partycypacyjnego. Dzieciaki przeszły szkolenia, zebrała się grupa organizacyjna, powstał regulamin i uczniowie zaczęli zgłaszać swoje pomysły. Wśród nich znalazła się idea zmiany przestrzeni katakumb. Okazało się, że pomysłodawcami projektu są ci sami fanatycy, którzy jeszcze chwile temu biegali po szkole i mierzyli ściany za pomocą swoich butów. Młodzież ostatniego rocznika gimnazjum wkręciła się do tego stopnia, że postanowili pociągnąć swoje działania dalej. Narobili tyle szumu, że ich projekt "Neonowa 140" wygrał ze wszystkimi innymi propozycjami zgłoszonymi w ramach Szkolnego Budżetu Partycypacyjnego.

W trakcie: budowanie przestrzeni  fot. archiwum projektu

Teraz trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Pieniędzy nie było dużo, więc większość projektu uczniowie musieli wykonać własnym sumptem. Tak więc szlifowali, wbijali gwoździe, malowali, jeździli po zakupy, zdobywali potrzebne rzeczy |"poza budżetem". 
A wszystko po to, by stworzyć dla swoich rówieśników kawałek przyjaznego kąta. 

w trakcie: "katakumby" fot. archiwum projektu

Dla mnie w tym całym działaniu niezwykłe było to, że tak naprawdę autorzy projektu "Neonowa 140" nie tworzyli miejsca dla siebie. Oni, jako najstarszy rocznik, byli  właściwie jedną nogą w liceum. Nie musieli już niczego robić. A jednak zbudowali swoim młodszym kolegom miejsce do wypoczynku. 

Po: "katakumby" fot. archiwum projektu

Po: "katakumby" fot. archiwum projektu

Super jest to, że działania i inicjatywa młodzieży zostały zauważone i docenione. Twórcy "Neonowej 140" otrzymali nagrodę w warszawskim konkursie „Najlepszych Przestrzeni Szkolnych i Przedszkolnych” oraz zdobyli nominację do Warszawskiej Nagrody Edukacji Kulturalnej. To naprawdę było coś, tym bardziej, że w stolicy mnóstwo jest szkół w nowych, przestrzennych budynkach, gdzie do efektu wow wystarczy kilka kolorowych pufów i fototapeta. Naprawdę nie jest problemem zaaranżowanie przyjaznych wnętrz, kiedy się ma zwyczajnie miejsce. W szkole, gdzie lekcje prowadzi się w każdej wolnej szparze, gdzie nie ma gdzie trzymać teatralnego sprzętu technicznego, gdzie wykorzystuje się nawet przestrzeń parapetów - to dopiero wyzwanie. A jednak młodzieży się udało. I mamy w katakumbach namiastkę normalności. 

Po: "katakumby" fot. archiwum projektu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz