Połamane języki, czyli spotkanie z dykcją

Życie zmusiło nas do przeniesienia szkoły do sieci. Nie wiem, jak wy, ale ja dawno tak dużo nie pracowałam. Skoro i tak dziergam rozmaite scenariusze i materiały, postanowiłam się nimi podzielić także tutaj. 
Polecam też www.lekcjewsieci.pl Z dnia na dzień przybywa tam świetnych scenariuszy zajęć z różnych przedmiotów. Korzystajcie. 

Moc nauczycielskiej sieci - lekcjewsieci.pl

Dziś chciałam Wam napisać o szaleństwie. O idei fixe. O niemożliwym do zrealizowania zadaniu. O beziteresowności. O sile wspólnoty. O współpracy. O wyjątkowych ludziach. O profesjonalistach. O nas, nauczycielach. 
Chwilę po tym, jak MEN ogłosił zawieszenie szkolnych zajęć, Oktawia Gorzeńska i Dawid Łasiński ogłosili pospolite ruszenie i uruchomili projekt LEKCJE W SIECI Dwa tygodnie później na samozwańczej stronie jest już dostępnych 200 bezpłatnych scenariuszy zajęć i z każdym dniem przybywają nowe materiały.

Jak być z uczniami w czasie epidemii?

Czas pandemii. Zawieszone zajęcia szkolne. Ograniczone kontakty. Zakaz wychodzenia z domu. Lekcje on line od tych profesjonalnych po ograniczające się do przesłania stron w ćwiczeniach. Świat postawiony na głowie. Brak energii i motywacji. Życie w izolacji jest trudne dla dorosłego, a co ma powiedzieć nastolatek odcięty od rówieśników? Niepewny tego, co będzie dalej? Widzę i słyszę codziennie, jak ciężko jest moim uczniom. Na pytanie: Co tam u was? zawsze otrzymuję odpowiedź "dobrze", ale gdy chwilę porozmawiamy, zza tego dobrze zaczyna wychylać się strach, niepewność, smutek, apatia. Nie, nie jest dobrze.

Uczniowie chcą więcej sprawdzinów...

Od zawsze eksperymentowałam z uczeniem. Tak mam. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką i ta powiedziała mi, że się boi wprowadzać swoje pomysły w życie, że nie chce być odpowiedzialna, jeśli coś nie wyjdzie. Wtedy zażartowałam, że polskiej edukacji już bardziej schrzanić nie można. Nawet jak coś nie wyjdzie, to nie będzie z tego większej szkody, niż ze ślepego realizowania pomysłów "reformatorów". Żarty żartami, ale sporo w tym prawdy. Postanowiłam więc sprawdzić, czy mój najnowszy pomysł zadziała w praktyce. Uznałam, że jak nie wyjdzie - trudno. Najwyżej powtórzę działanie w "normalnej" formie, najwyżej będę miała podwójną robotę. Jak to mówią starożytni Polacy - łan kozie ded.

Potyczki gramatyczne, czyli jak nie zanudzić ćwiczeniami.

Na pomysł tych zajęć wpadłam jak zawsze  przypadkiem. Ci którzy mnie znają, wiedzą, że mam bardzo dużo zajęć i czasem po prostu nie nadążam z przygotowaniem się do lekcji. Tak też było tym razem. Przed wyjściem do pracy po prostu wyciągnęłam z segregatora kserówkę z 50 przykładami zdań i zamierzałam dać ją uczniom do rozwiązywania, aby utrwalili składnię. Jedna myśl nie dawała mi jednak spokoju, jak to zrobić, by ćwiczenie gramatyki nie było tak potwornie nudne? Oświeciło mnie praktycznie w drzwiach klasy i...postanowiłam zaimprowizować. 

Karta Refleksji Edukacyjnej

Odkąd pamiętam w swojej pracy zawsze zwracałam uwagę na dwie rzeczy: myślenie i refleksję. Pracując z klasami gimnazjalnymi, właśnie tego starałam się uczyć w pierwszym rzędzie. Chciałam, aby moi uczniowie świadomie podchodzili do swojego rozwoju oraz to tego, co ich otacza. Od pierwszych lekcji powtarzałam, że dwa najważniejsze pytania w życiu brzmią: PO CO? i DLACZEGO? Uczyłam refleksji nad błędem, wykorzystując do tego różne sytuacje. Nigdy jednak nie pokusiłam się o stworzenie narzędzi, którymi mogłabym wspomagać ten proces. Aż do tego roku.

Sukces czy porażka?

Rzeczywistość szkolna nie jest przyjazna dla nauczyciela. Mnóstwo materiału, pośpiech i nastawienie na wyniki.  Dlatego też każda godzina zajęć jest dla nas na wagę złota. Denerwujemy się, kiedy umykają nam lekcje na wycieczki, apele, warsztaty profilaktyczne czy święta. I niby mamy świadomość, że różnorodne aktywności są dla naszych uczniów dobre, że rozwijają ich kompetencje, a jednak szkoda nam "straconych" lekcji. Dlatego też staramy się, aby każda godzina była dobrze przygotowana i efektywna. Dobieramy sprawdzone metody i ćwiczenia. Czujemy się bezpiecznie, kiedy mamy kontrolę nad przebiegiem zajęć i możemy zareagować, gdy coś idzie zbyt wolno.

Wyzwania - sposób na rozwijanie umiejętności

Dużo ostatnio mówi się o zasadności prac domowych i o tym, że trudno sprostać podstawie programowej. Mało czasu, dużo materiału, brak przestrzeni na ćwiczenie potrzebnych umiejętności - z tymi problemami boryka się każdy nauczyciel. I każdy staje przed wyborem - poświęcić czas na fajną lekcję, podczas której rozwijane będą kompetencje czy "przerobić" następny fragment teoretycznego materiału. Kolejne zajęcia ćwiczyć umiejętność pisania czy więcej czasu poświęcić na omówienie lektury. Cokolwiek wybierzemy, zawsze będzie to wybór miedzy ważnym i ważnym. Bez gwarancji na słuszność decyzji.

System

W przestrzeni publicznej dyskusji o edukacji pojawił się pan Marcin Stiburski i jego koncepcja Szkoły Minimalnej. Pan Marcin zauważa potrzebę zmian i formułuje pewne pomysły na nową edukację. W jednym się zgadzamy - szkoła potrzebuje zmian. Czy minimalnych? Nie wiem. Mnie ta koncepcja do końca nie przekonuje, ale z ciekawością się jej przyglądam. Może nie przejęłabym w 100% pomysłów pana Marcina, ale widzę ich potencjał i uważam za świetną wyjściową do dyskusji o edukacji w Polsce. No i ta dyskusja się toczy. Na otwartej grupie facebookowej "Szkoła Minimalna". Są na niej uczniowie, rodzice i nauczyciele. Trzy grupy, które spotykają się w szkole, mają różne perspektywy i odmienne doświadczenia. I to jest siła tej grupy. Niestety, jest też druga strona medalu. My, Polacy, wszyscy jesteśmy lekarzami. Wszyscy znamy się na polityce. A teraz też każdy z nas jest ekspertem od edukacji. Tak, jesteśmy specami, bo mamy dziecko w szkole. I to NASZE dziecko jest punktem odniesienia dla wszystkich innych nienaszych dzieci. Jest jedynym kryterium oceny nauczyciela i podstawy programowej. Ba! jest instancją, która decyduje, jaka wiedza jest potrzebna populacji i społeczeństwu, a jaka nie. Tak sobie to wszystko czytam i...włos mi się na głowie jeży. 

ZZZ - zakuć, zaliczyć, zapomnieć czy zrozumieć, zapamiętać, zastosować?

Najbardziej nienawidzę w szkole systemu ZZZ - zakuć, zaliczyć, zapomnieć. Od zawsze w swojej pracy starałam się uczyć logiki, pokazywać nowe ścieżki interpretacyjne, łączyć zagadnienia, szukać kontekstów. Stosowałam metody aktywizujące na długo przed tym, zanim stały się modne, moi uczniowie zgłębiali lektury w nawiązaniu do innych przedmiotów (np. liczyli, ile zajęła Winicjuszowi podróż z Ancjum do Rzymu albo tworzyli zielnik Ofelii), stosowałam różne triki na rozpoczynanie zajęć tak, by od razu temat ciekawił uczniów. Tak już mam. W tym roku przyszedł czas na drugi przedmiot - historię. Już na starcie okazało się, że nie jest to ulubiona dziedzina uczniów i zgłębianie tajników dziejów budzi w nich opór. Nie potrafią się także uczyć materiału historycznego, wybierać informacji kluczowych, łączyć zdarzeń logicznie. Stanęłam przed wyzwaniem, jak połączyć ogromny materiał z nauką uczenia się, samodzielnością i kompetencjami. 

Spotkanie z Willym Wijnandsem - agile w edukacji

Na to spotkanie czekałam prawie rok. Był to czas nauki, czytania fascynujących książek, rozmów z ciekawymi ludźmi i poznawania podejścia agile. Oczywiście, przyglądałam się "zwinności" w biznesie, bo tam została ona najdokładniej opisana i doczekała się wielu sprawdzonych metod pracy. Od pierwszej chwili wiedziałam, że jest to doskonały kierunek zmian dla edukacji, który wystarczy po prostu przenieść i zastosować. Agile doskonale wpisuje się bowiem w rozmaite alternatywne nurty edukacji, jest fundamentem, na którym warto budować myślenie o nowoczesnym kształceniu.